sobota, 9 listopada 2013

Epicka Legenda Pierwszego Avatara

Po długiej przerwie od internetu - oraz malowania, niestety - wracam ze skarbnicą inspiracji.

Jeżeli nie miałeś/miałaś okazji zagłębić się w trzy-sezonową serię Avatar: The Last Airbender / Awatar: Legenda Aanga, ani w jej sequel - Legend of Korra / Legendę Korry, a póki co i tak nie znajdziesz na to czasu - zapraszam na niemal niezależną, prawdziwie epicką historię będącą Kamieniem Węgielnym całego uniwersum Avatara.


Dwa epizody (łącznie niemal godzinny seans) drugiego sezonu Korry są w całości poświęcone genezie powstania wyjątkowej jednostki, która odradza się przez wieki według określonego cyklu, w różnych nacjach swojego świata, aby być strażnikiem równowagi - zarówno w sferze politycznej i duchowej, gdyż tylko awatar może opanować moc wszystkich czterech żywiołów i stać się "mostem" między światem duchowym i materialnym. Opowieść jest zupełnie wyrwana z kontekstu, a z przygodami Korry łączy ją wstęp i zakończenie właściwie wolne od spoilerów. Malownicza baśń jest przedstawiona w formie gawędy: wcześniejsze wcielenie opowiada dzieje swojego życia nowszemu.


 

W innej erze i innym czasie, kiedy ludzie byli niemal bezbronni wobec potęgi i niebezpieczeństw natury, młody człowiek eksploruje świat omijając utarte ścieżki. W dwuczęściowy " The Beginnig" wpisuje się odwieczna walka dobra ze złem, elementy człowieczej dydaktyki właściwej opowieścią o bohaterstwie (popełnianie błędów i mądre radzenie sobie z konsekwencjami), podróż przez nieznane, miasta budowane na grzbietach olbrzymich stworzeń, mądrych Lwo-żółwi, przyjaźń i duszek mieszkający w imbryku do herbaty. 

 Historia wrażliwego miastowego nicponia Wana posiada niemal wszystkie elementy legendy, a rozmach z jakim ją zrealizowano tworzy epickie widowisko. Na ekranie ożywają starochińskie obrazy w czarnym tuszu: znad miękkiej mgły majaczą szczyty ostrych wzniesień, pola przesiąkają ciepłym brązem jak farba na papierze ryżowym, a po niebie wędrują kłęby obłoków o grubych, przerysowanych konturach. To czysta sztuka! Za te cuda bierze pełną i dumną odpowiedzialność Południowokoreańskie Studio Mir.



Projekt postaci i animacja walk nie odbiega od standardu znanego z Legendy Korry z sezonu pierwszego - Studio Mir wróciło do projektu wraz z godzinnym "The Beginning". Muzyka bardziej przypomina tę znaną z przygód Aanga, niż jazzowe brzmienia Korry, co jest zrozumiałe - Wanowi daleko do wynalezienia radia, metropoli czy satomobilu. Oczywiście za scenariusz odpowiedzialny jest amerykański duet wizjonerski, który popełnił całe uniwersum Avatara - Michael Di Martino i Brian Konietzko.

Ciekawostką jest imię pierwszego Avatara - celowo fonetycznie "Wan" brzmi, jak "One" [eng. jeden]. 

Zagwozdką jest również "wymieszanie" chińskich bóstw Raavy i Vaatu z ich odpowiednikami z Taoizmu (z racji, że nacja Nomadów Powietrza jest wariacją twórców na temat Taoizmu ten koncept może powodować pewien chaos w szkicu uniwersum Avatara... ale nie musi) - to, co u jednych jest złem, u drugich jest dobrem. I odwrotnie.

Zapraszam na "The Beginninh, part 1" oraz na "The Beginning, part 2", przyjemnego seansu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz