LATAWIEC
W mitologii słowiańskiej pomniejsze bóstwo od początku, po sam swój
koniec tragiczne, po drodze sprawiając troszkę problemów innym.
Latawcem zostaje dusza dziecka poronionego, wisielca lub innego
złoczyńcy zmarłego śmiercią nagłą, która przeobraża się w czarnego ptaka
przemierzającego przestworza. W ich mocy leży władza nad wichrami i wirami
powietrznymi, a zwierzchnictwo nad ich poczynaniami piastuje bóg powietrza,
Strzybóg. Wraz z obłocznikami i pogwizdami nazywane „wnukami strzybożymi”.
Latawiec świetnie radzi sobie z nawałnicami i trąbami
powietrznymi, lecz śmiercionośne dla niego są pioruny.
W zależności od regionu latawce i latawice są siłami
negatywnymi lub wprost przeciwnie: stróżami ogniska domowego. Ta kontrowersyjna rozbieżność jest
prawdopodobnie związana z innym aspektem ich natury: są słowiańskimi
odpowiednikami sukubów i inkubów.
Powyższa praca jest przykładem, że można stworzyć COŚ, kiedy
NIC pod ręką nie ma.
Po burzy mózgów z V. w środowy wieczór , w czwartkowy poranek chlusnęła
we mnie wena. Fabryka pod kopułką produkowała pomysły na opowieści, obrazy,
postaci z prędkością światła. Bałam się, że jeżeli tego za moment nie spiszę,
to… będzie katastrofa (wykipieję od nadmiaru pomysłów czy coś w ten deseń...). Niestety akurat byłam
w pracy, gdzie trudno o papier, farby, muzykę i czas na załatwianie spraw z
pracą nie związanych. Jednak – kiedy
klientów w sklepie akurat nie było - poradziłam sobie metodami chałupniczymi.
Moje narzędzia:
- testery: cienie do powiek
- testery pigmentów sypkich
- nie sfotografowane testery kredek do oczu, eyelinerów
żelowych, konturówek do ust i tuszy do rzęs. Również używałam uszkodzonych
lakierów do paznokci i pudrów sypkich. Kartka to tylna strona źle wydrukowanych
cen artykułów promocyjnych.
W ruch nie poszły kosmetyki tłuste, jak szminki, błyszczyki,
musy i podkłady. Myślę, że wyrządziłyby więcej szkody, niżby wzbogaciły pracę o
walory estetyczne. Tłuste plamy na papierze, lepiąca się powierzchnia, której
nie będę mogła zeskanować itp.
Mój latawiec wygląda nieco nieforemnie – i na pewno nie jest
„przystojny” – ale jego odrobinę szkaradna powierzchowność satysfakcjonuje
mnie. Chciałam nawiązać do stylu
ikonograficznego (ze wskazaniem na Bizancjum) : do złotawych teł, rumianych policzków i
wyrazistych oczu. :)
O latawcach tak śpiewa Żywiołak:
W życiu bym nie powiedziała, że użyłaś do pracy kosmetyków, myślałam, że to po prostu farby:)Z tego co pamiętam to czarownice tez kiedyś i gdzieś zwano Latawicami, co miało związek z oddawaniem się cieleśnie Diabłu.
OdpowiedzUsuńWiesz, ta praca się sypie... na żywo widziana bez dwóch zdań wygląda na wykonaną tym, czym jest wykonana. :P
UsuńNawet edytowałam post by wrzucić zdjęcie wykonane pod kątem - lśnią się kropelki lakieru i perłowy, biało-zielony pigment sypki.
Latawicami określano równiej panny lekkich obyczajów. :)
Pojęcie przyswojono całkiem dobrze przez kulturę ;)
Ja też bym nigdy nie powiedziała, że to kosmetyki; świetne! :) Ale, niestety, Twój rysunek z powodu kolorystyki zupełnie się nie zgadza z moim wyobrażeniem latawca - wszystkie duchy powietrza zawsze wyobrażałam sobie jako bardziej zwiewne, szarobłękitne, jak chmury.
OdpowiedzUsuńSzarobłękitne? Zaintrygowałaś mnie! To wyobrażenie jest Twoje-Twoje, czy gdzieś, kiedyś, się zetknęłaś z takim przedstawieniem? :)
UsuńZasadniczo inspirująca wizja, dzięki!
To ja już wiem, co zrobić z przeterminowanymi cieniami czy pigmentami. Nie powyrzucam ich. Mówisz, że się sypie, ale może można to normalnie, po bożemu utrwalić? Albo chociaż cienie jako dodatek, a nie danie główne ;)
OdpowiedzUsuńVernixem do pasteli suchych na pewno da radę utrwalić, pytanie w jakim stopniu. :P
UsuńPróbowałam utrwalać lakierem do włosów, ale trudno mi powiedzieć, czy są jakieś rezultaty. Myślę, że w przypadku tej pracy problem leży w gatunku papieru - najsłabsza gramatura, cienki, do drukarki. Zupełnie nie nadaje się do tworzenia mediami pokroju sypkich pasteli czy węgla.
Na papierze welurowym na 200% powinno siąść!
Ciekawa jestem jak Tobie wyjdzie! Koniecznie się pochwal! :D