środa, 24 kwietnia 2013

Najbliższe plany

Rysując Ulvhedina i Ingrid zastanowiło mnie, że byli jedyną parą następujących po sobie dotkniętych, którzy traktowali się po przyjacielsku, jak kumple po fachu.

Zwykle, kiedy starszy dotknięty ma w kolejnym pokoleniu następczynię, wówczas zmienia się w grzmiącego niepokojem i dobrymi radami patrona. Zero zabawy! Same nakazy!

Tylko Ulvhedin i Ingrid potrafili - w granicach rozsądku - miło spędzać razem czas, zupełnie bez skrępowania wykorzystując swoje niesamowite zdolności.



Sol i Tengel? - ona sprawiała, że przybranemu ojcu co rusz opadała szczęka! I to ze względów moralnych, ale to też jego wina, gdyż zakazywał jej czarów, które leżały w jej naturze: ergo nie pozwalał jej być sobą!

Natomiast sam - hipokryta! - zarabiał na życie i zyskiwał prestiż dzięki czarom!

Moim zdaniem za dużo czasu zajęło mu odkrycie, że również siostrzenica mogłaby odnosić sukcesy przyuczona do jego profesji...

Tula i Heike? - he, he, he, ponownie relacja mentor-posłuszna uczennica. On sumiennie pilnował by Tula tylko niczego nie zmalowała, zupełnie zapominając o incydencie pewnej Wiosennej Ofiary...

W efekcie jako-takie uznanie swoich wzajemnych możliwości nastąpiło dopiero, kiedy byli bardzo dojrzałymi ludźmi...

Te rozmyślania urodziły kolejny pomysł: dotknięci w parach.

I - Hanna i Grimar

II - Tengel i Sol

III - Trond i Kolgrim

IV - Ulvhedin i Ingrid

V - Mar i Solve

VI - Heike i Tula

VII - Ulvar i Benedicte

VIII - Tova i Halkatla

(Nie mam ochoty rysować Erlinga S., no, chyba, że w wersji "pokonany przez Halkatlę", ale taki obrazek będzie musiał mieć łatkę cenzury, więc... sobie odpuszczę... na razie przynajmniej...)

Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz